Pojęcie niewypłacalności jest jednym z fundamentów prawa upadłościowego. Od jego rozumienia zależy, kiedy przedsiębiorca ma obowiązek złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości, a kiedy jego problemy płatnicze można jeszcze uznać za przejściowe. Historia polskiego ustawodawstwa w tym zakresie pokazuje, że pojęcie to ewoluowało od ujęcia formalnego ku podejściu ekonomicznemu i bardziej realistycznemu wobec dynamiki życia gospodarczego.

 

Od rozporządzenia z 1934 roku – pierwsze próby zdefiniowania niewypłacalności

Pierwsze nowoczesne unormowanie płynnościowej przesłanki niewypłacalności pojawiło się w Rozporządzeniu Prezydenta RP z 24 października 1934 r. – Prawo upadłościowe. Artykuł 1 ust. 1 stanowił, że „przedsiębiorca, który zaprzestał płacenia długów, będzie uznany za upadłego”. Już wówczas ustawodawca doprecyzował, że krótkotrwałe wstrzymanie płacenia długów z powodu przejściowych trudności nie stanowi podstawy do ogłoszenia upadłości.

Tym samym intencją prawodawcy było odróżnienie sytuacji trwałej niewypłacalności od chwilowych problemów płatniczych. Orzecznictwo Sądu Najwyższego z tamtych lat konsekwentnie podkreślało, że o niewypłacalności można mówić dopiero wtedy, gdy dłużnik z braku środków nie płaci przeważającej części swoich zobowiązań, a nie wtedy, gdy nie uregulował jednego lub kilku drobnych długów.

W wyroku z 29 kwietnia 1938 r. SN uznał również, że brak zapłaty długu, który jest sporny, nie oznacza jeszcze zaprzestania płacenia długów, co stało się podstawą późniejszej zasady nieuwzględniania wierzytelności spornych przy badaniu stanu niewypłacalności.

 

Od „zaprzestania płacenia długów” do „niewykonywania zobowiązań”

Kolejnym kamieniem milowym była ustawa Prawo upadłościowe i naprawcze z 28 lutego 2003 r., która weszła w życie 1 października 2003 r. Zrezygnowano w niej z pojęcia „zaprzestania płacenia długów”, uznając je za przestarzałe. Zastąpiło je nowe sformułowanie:

 

Dłużnik jest niewypłacalny, jeżeli nie wykonuje swoich wymagalnych zobowiązań.

W uzasadnieniu projektu ustawy wskazano, że każde niewykonanie zobowiązania – nawet w niewielkim zakresie – stanowi dowód nieprawidłowości w prowadzeniu działalności gospodarczej i może być podstawą ogłoszenia upadłości. Takie ujęcie oznaczało odejście od koncepcji trwałości niewypłacalności, obowiązującej od 1934 roku, i w praktyce prowadziło do rygorystycznej interpretacji – już niewykonanie dwóch wymagalnych zobowiązań mogło oznaczać stan niewypłacalności.

Orzecznictwo sądów administracyjnych zaczęło konsekwentnie przyjmować, że rozmiar ani wartość niewykonywanych zobowiązań nie ma znaczenia. W efekcie nawet krótkotrwałe opóźnienie w zapłacie niewielkich kwot mogło być uznane za przesłankę do ogłoszenia upadłości.

 

Artykuł 12 Prawa upadłościowego i naprawczego – próba złagodzenia rygoryzmu

Ustawodawca przewidział jednak w art. 12 tzw. „małą niewypłacalność”, pozwalając sądowi oddalić wniosek o upadłość, jeśli:

  • opóźnienie w płatnościach nie przekraczało trzech miesięcy,
  • a suma niewykonanych zobowiązań była mniejsza niż 10% wartości bilansowej przedsiębiorstwa.

Przepis ten miał chronić przedsiębiorców przed zbyt pochopnym stwierdzeniem upadłości, ale w praktyce jego stosowanie było ograniczone. Co więcej, ustawodawca uznał, że nawet krótkotrwałe zaprzestanie spłat może stanowić podstawę ogłoszenia upadłości, jeśli istniało ryzyko pokrzywdzenia wierzycieli.

 

Spór doktrynalny i przełom w 2011 roku

Dopiero Sąd Najwyższy w wyroku z 19 stycznia 2011 r. (V CSK 211/10) powrócił do bardziej wyważonego spojrzenia na problem. Wskazał, że krótkotrwałe wstrzymanie płacenia długów z powodu przejściowych trudności nie może być podstawą ogłoszenia upadłości. Niewypłacalność powstaje dopiero wtedy, gdy dłużnik z braku środków przez dłuższy czas nie wykonuje przeważającej części zobowiązań.

Orzeczenie to zapoczątkowało nową linię wykładni, zgodną z ekonomiczną rzeczywistością funkcjonowania przedsiębiorstw. Choć część doktryny krytykowała Sąd Najwyższy za „ustawodawczą” interpretację, ostatecznie uznano, że to właśnie ustawodawca powinien potwierdzić ten kierunek.

 

Ustawa Prawo restrukturyzacyjne z 2015 roku – powrót do zdrowego rozsądku

Postulat ten został zrealizowany wraz z wejściem w życie Prawa restrukturyzacyjnego i równoczesną nowelizacją Prawa upadłościowego od 1 stycznia 2016 r. Nowe brzmienie art. 11 ust. 1 przesądza, że:

Dłużnik jest niewypłacalny, jeżeli utracił zdolność do wykonywania swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych.

Dodatkowo wprowadzono domniemanie prawne: jeśli opóźnienie w spłacie przekracza trzy miesiące, domniemywa się, że dłużnik utracił zdolność płatniczą. Domniemanie to jest jednak obalalne, co oznacza, że dłużnik może wykazać, iż jego trudności są przejściowe.

Nowelizacja z 2015 r. stanowiła powrót do zdroworozsądkowego modelu, w którym niewypłacalność musi mieć charakter trwały. Ustawodawca jasno podkreślił, że sam fakt opóźnienia w zapłacie nie przesądza o niewypłacalności – kluczowe znaczenie ma rzeczywisty stan finansów przedsiębiorstwa i jego zdolność do poprawy sytuacji.